Czy w tym roku zaprosiliśmy naszych kolczastych braci mniejszych do swoich ogrodów?
Czy zostawiliśmy im gdzieś pod płotem mały przyczółek – stertę liści, gałęzi? Miejmy nadzieję, że te sympatyczne, żyjące w naszym sąsiedztwie zwierzęta, będą miały gdzie przezimować. Miejmy także nadzieję, że spokojnie doczekają wiosennego ciepła. Jednak, niestety – ich spokojny „zimowy sen” wcale nie jest dziś oczywistością.

Jeże poszły „spać”.

Jeże, które przebywają u nas w „Ostoi”, przestały już być aktywne. – Tłumaczy Małgorzata Gafka, lekarz weterynarii z Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt k. Pomieczyna.

Przestały wychodzić na posiłki i zaczęły hibernować, kiedy temperatura nad ranem oscylowała w granicach zera stopni. A trzeba wiedzieć, że „nasze” jeże, które przebywają w wolierach, mają nieco inne, dogodniejsze warunki niż te w naturze. Woliery oczywiście nie są ogrzewane, ale są to pomieszczenia zamknięte, osłonięte od wiatru i deszczu, więc temperatura w nich jest odrobinę wyższa niż w lesie czy ogrodzie. Dlatego, jeśli znajdujące się w Ośrodku jeże nie wychodzą już ze swoich hibernatoriów, jak nazywają się miejsca ich zimowego pobytu, to z pewnością ich pobratymcy, którzy mieszkają w bardziej surowych warunkach, także już hibernują.

Wychodzi więc na to, że jeże poszły już „spać”, a cudzysłów nie jest w tym miejscu przypadkowy.
W rzeczywistości faza, w którą jeże same siebie wprowadzają, wcale nie jest snem. Jest to stan fizjologiczny zwany hibernacją naturalną.


Wyjść na chwilkę, coś przekąsić… Nie każdy tak może.

Różnica między snem zimowym a hibernacją jest zasadnicza. W zimie, w sen zapadają takie zwierzęta, jak na przykład niedźwiedzie czy borsuki. Najedzone, kładą się w swoich gawrach lub norach – wypoczywają
i przesypiają najtrudniejszy czas. Temperatura ich ciała spada o kilka stopni, na przykład z 37-38 stopni Celsjusza do 33-32.

Jeże natomiast, mimo na pozór podobnej strategi przetrwania zimy, cechuje inna taktyka. Ich temperatura ciała spada powoli, lecz dobitnie – do kilku stopni Celsjusza. To ich sposób na przetrwanie mrozów. Procesy życiowe ulegają spowolnieniu. Oddech pojawia się rzadko, podobnie jak uderzenia serca. Z biologicznego punktu widzenia, stan hibernacji to więc coś zupełnie innego niż sen zimowy.

Warto uświadomić sobie te różnice, by zrozumieć, w jakiej sytuacji są takie przedwcześnie wybudzone zwierzęta. Na przykład borsuk, gdy obudzi się w lutym podczas odwilży, być może wyjdzie z nory, posili się, a gdy zorientuje się, że do nadejścia cieplejszej aury zostało jeszcze kilka tygodni, zawróci i pójdzie dalej spać. Z jeżem będzie inaczej. Nie zdoła on ponownie wprowadzić się w stan hibernacji.

Wydatek energetyczny, związany z wychodzeniem ze stanu hibernacji jest na tyle duży, że zapasy zostają wyczerpane. W zasadzie jeż, który w zimie – z takich czy innych względów, zostanie „wybudzony”
i pozostawiony sam sobie, bez dostatecznej tkanki tłuszczowej, którą zdążył już zużyć, ma niewielkie szanse na przetrwanie – tłumaczy Małgorzata Gafka.


Zabójcza odwilż.

Niestety, gwałtowne odwilże to sytuacje których my i nasi zwierzęcy przyjaciele doświadczamy coraz częściej. Klimat się ociepla, zimy z roku na rok są bardziej łagodne. Nikogo nie dziwi już dziesięć stopni na plusie w lutym czy marcu. Nic złego (z punktu widzenia jeża), jeśli taka aura utrzyma się aż do wiosny. Jednak pogodowa huśtawka staje się normą – w lutym mamy wiosnę, a w marcu mrozy i śniegi. Niekiedy,
w ciągu jednej doby temperatura spada lub wzrasta o kilkanaście stopni. Gdy po odwilży nagle chwyci mróz, jeże stają się najbardziej narażone i często w takich okolicznościach giną.

Należy także dodać, że wiele z walczących o przetrwanie jeży jest bardzo chorych. To również związane jest z brakiem mrozów. Gdy zamiast śnieżnej kołdry nad gniazdem jeża tygodniami leje deszcz, wilgoć przenika do miejsca, w którym zwierzę zimuje. Dodatnie temperatury i wilgoć powodują, że na jego skórze powstają warunki do rozwoju grzybów i pasożytów.


Psy, widły, elektronarzędzia.

Ale nie tylko huśtawki pogodowe bywają niebezpieczne dla jeży. Równie groźne może być dla nich nasze postępowanie. To oczywiste, że zwierzęta te w swoich zimowych kryjówkach muszą mieć spokój. Tymczasem buszujące w ogrodach psy stanowią dla jeży nie lada zagrożenie…

W „Ostoi” nie brakuje poranionych, pokaleczonych – wytrąconych ze stanu hibernacji jeży, które zostały odnalezione przez naszych pupili. Duża fala takich pacjentów trafia do Ośrodka, gdy podczas przedwiośnia robi się cieplej. Zachęceni sprzyjającą aurą, ruszamy wtedy do ogrodów, by robić porządki po zimie. Wbijamy widły w pozostawioną stertę gałęzi, lub ją podpalimy i… tragedia gotowa. Bo właśnie w takich miejscach jeże najczęściej znajdują schronienie przed zimą. Widła i ogień to jednak nie jedyne zagrożenia z naszej strony. Fatalne w skutkach jest także najechanie na niczego niespodziewającego się jeża kosiarką do trawy albo podkaszarką. Jeże z reguły nie uciekają, tylko zwijają się w kulkę chcąc przeczekać zagrożenie… Niestety nie mają świadomości tego, że nie jest to dobry sposób, by uchronić się przed ostrzem ścinającym trawę.

Jeśli mamy więc podejrzenia, że w naszym ogrodzie znajduje się zimowe gniazdo jeża, zabezpieczmy je przed psami, na przykład stawiając wokół coś w rodzaju ogrodzenia. Nie spieszmy się zbytnio z wiosennymi porządkami w ogrodzie, a wykonując już tego typu pracę, zachowajmy czujność i ostrożność.

Przede wszystkim pamiętajmy: gdy w środku zimy ujrzymy kroczącego po trawniku jeża, zwłaszcza w mroźną pogodę, nie bądźmy obojętni. Temu stworzeniu natychmiast powinniśmy pośpieszyć z pomocą. Aby to zrobić, najlepiej najpierw skonsultować się ze specjalistą. Infolinia Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja” gotowa jest udzielić instrukcji osobie znajdującej się w takich okolicznościach. Przydatne informacje znajdziecie Państwo także na naszej stronie.

SPRAWDŹ INSTRUKCJE POMOCY JEŻOM


Jeż w domu? Zły pomysł.

Ale… po co dzwonić i radzić się specjalistów? Nie lepiej zabrać zwierzaka do domu, poczekać aż w „luksusowych” warunkach przeczeka kilka tygodni, a na wiosnę go wypuścić?

To nie jest dobry pomysł! Z wielu powodów.

Prawo nie pozwala na przetrzymywanie tych zwierząt w warunkach domowych. Jeże są objęte ochroną gatunkową. Nie wolno takich zwierząt przetrzymywać, ograniczając im w ten sposób przestrzeni życia i naturalnego rozwoju. Prowadzenie działań polegających na prawidłowej pomocy długofalowej tym ssakom wymaga specjalnego pozwolenia od Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. A to nie jest łatwe – trzeba wykazać się specjalistyczną wiedzą i spełnić określone warunki, w których chronione zwierzę będzie przebywać. Bo jeż, choć wydawałby się niektórym „prosty w obsłudze”, wcale taki nie jest.


Zabójcze smakołyki.

W „Ostoi” wspomina się jeża „Kleszcza” – i choć historia ta ma wątek humorystyczny, to przecież jest tragiczna.

Jeż przedstawiony na fotografii jest znacznie lżejszy niż omawiany „Kleszcz”.

Człowiek, który się nim zaopiekował, nie chciał nam „zawracać głowy”. Uznał, że jest w stanie poradzić sobie z przechowaniem jeża. – Relacjonuje Aleksandra Mach, kierowniczka „Ostoi”.

Dlaczego jeż zyskał przydomek „Kleszcz”? Dlatego, że wyglądał jak popularny, opity kleszcz. Do tego stopnia był przekarmiony! Ważył ponad dwa kilogramy, podczas gdy standardowa waga osobnika, w dobrej kondycji, to ok. półtora kilograma. Nie był w stanie zwinąć się w kolczastą kulkę, co – jak wiadomo, jest podstawowym odruchem obronnym jeży w kontakcie np. z drapieżnikami. Ponadto miał trudności z poruszaniem się.

Jeż ten, wykorzystując swój naturalny wdzięk i urodę, nauczył się wymuszać od domowników smakołyki. Sam podchodził, zwracał na siebie uwagę, za co był sowicie wynagradzany. Jednak pogodny nastrój tej opowieści ma się już ku końcowi. Kiedy Kleszcz trafił już do „Ostoi”, pracownicy zrobili wszystko, by zwierze mogło przetrwać. Oczywiście próbowali je odchudzić. Niestety, organizm już był tak przekarmiony i zatruty „smakołykami”, że nie udało się zmienić jego preferencji pokarmowych.

Dlatego, gdy znajdziemy w zimie przedwcześnie „wybudzonego” jeża, powinniśmy kontaktować się ze specjalistami, i z nimi ustalać, jakie dalsze kroki powinniśmy podjąć.

Nie jest to takie łatwe, jak mogłoby się wydawać, o czym przekonaliśmy się chociażby na smutnym przykładzie jeża Kleszcza. Tym bardziej, że zwierzę, które znajdziemy, może być chore, np. być nosicielem pasożytów. W Internecie dostępne są adresy kontaktowe do organizacji zajmujących się ochroną jeży. Warto więc skorzystać z wiedzy i doświadczenia osób tam pracujących.

Znalazłeś jeża, któremu należy pomóc? Lub jakiekolwiek inne dzikie zwierzę? Sprawdź nasze protokoły pomocy lub skontaktuj się z Pomorskim Ośrodkiem Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja”


Artykuł powstał w ramach projektu „Rok w Przyrodzie”
Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt OSTOJA
dofinansowanego ze środków WFOŚiGW w Gdańsku.
*
Opracowanie merytoryczne: Zespół PORDZ „Ostoja”
Redakcja: Mikołaj Sitkiewicz
Rysunek: Justyna Kierat
Fotografie nr:
1,10. Maja Stawiska
2-5,7,9. Archiwum PORDZ „Ostoja”
6. Magdalena Praxmajer
8. Maja Stawiska & Mikołaj Sitkiewicz