Z Małgorzatą Gafką, lekarzem weterynarii z Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja” w Pomieczynie, rozmawia Tomasz Słomczyński.
Sporo jeży u was w ośrodku.
Teraz właśnie mamy okres, w którym bardzo licznie trafiają do nas oseski i trochę starsze, ale wciąż malutkie jeże.
Oseski – czyli?
Jeże to są ssaki, ssą mleko, stąd wywodzi się słowo osesek. To młody zwierzak, który cały czas przyjmuje pokarm matki i jest niezdolny do samodzielnej egzystencji.
Czyli taki niemowlak?
Tak, zgadza się. Mniej więcej przed miesiącem był najtrudniejszy czas, kiedy trafiały do nas oseski, które trzeba było karmić co dwie godziny, także w nocy, wymagały bardzo dużo zaangażowania. Teraz są już trochę starsze, co nie zmienia faktu, że trzeba je karmić kilkukrotnie w ciągu dnia, masować brzuszki…
Masować brzuszki?
Gdy trafia do nas taki malutki osesek, poza tym że trzeba go ładnie nakarmić, zapewnić mu ciepło, bo nie jest sam utrzymać odpowiedniej temperatury, trzeba również popracować nad nim, żeby się załatwił. Same tego nie potrafią. Matka je pielęgnuje językiem, a my musimy masowaniem pobudzić je do tego, żeby się załatwiały.
To podobnie jak małemu dziecku – też trzeba masować brzuszek… Dlaczego te małe jeżyki w ogóle do was trafiają?
Z różnych przyczyn. Zdarza się, że gdzieś w ogrodzie albo na terenie wokół domu ludzie znajdują pojedynczego małego jeżyka. Czasami jest tak, że w czasie prac ogrodowych ulega zniszczeniu czy odkryciu gniazdo.
Wtedy ludzie zabierają młode jeże. Czy czynią słusznie?
To zależy. Trzeba pamiętać o kilku zasadach postępowania. Jeśli ktoś odsłoni gniazdo, i znajduje się tam cała grupa jeży, to świadczy o tym, że matka niedawno z tego gniazda wyszła, nie wiemy czy coś złego się stało, czy ona po prostu wyszła tylko się pożywić. W takich sytuacjach powinno się gniazdo obserwować, bo jest nadzieja, że matka jeszcze tam wróci. Natomiast gdy znajdziemy pojedynczego jeżyka w ogrodzie, takiego… dajmy na to, wielkości małego jabłka, to świadczy o tym, że zaczął wędrować, wyszedł ze swojego gniazda w poszukiwaniu pożywienia.
Czyli wszystko w porządku?
Niekoniecznie. To może oznaczać, że jest bardzo głodny i zdesperowany, bo naturalnie powinien jeszcze przebywać w gnieździe i być karmiony przez matkę. Jeśli więc młode jeże zaczynają wychodzić z gniazda, to mamy sytuacje kryzysową, i trzeba interweniować. Nie tylko zapewnić opiekę temu jednemu jeżykowi, ale też przeszukać cały teren, czy nie ma innych gdzieś w pobliżu.
To dotyczy jeża, który jest wielkości małego jabłka, jak pani powiedziała, natomiast są jeże, które w naturalny sposób opuszczają gniazdo – bo już są dorosłe. Im powinniśmy nie przeszkadzać, nie interweniować.
W tym momencie bardzo pomocne są dostępne w internecie rysunki pokazujące, jak taki dorosły jeż wygląda, jakie ma rozmiary. Zawsze też jak znajdziemy takiego jeża, można go przenieść do domu, zważyć na wadze kuchennej i skontaktować się z naszym ośrodkiem. Pracownicy „Ostoi”, na podstawie wagi spróbują powiedzieć: tak, proszę go wypuścić albo przywieźć do nas. Nie jest to prosta sprawa, czasami nawet przez telefon nie da się tego jednoznacznie stwierdzić, bo zwierzę, które przez jakiś czas głodowało, ma niską wagę, może być odwodnione… To są dość trudne kwestie do rozstrzygnięcia. Ale zawsze postaramy się pomóc.
Chciałabym też dodać, że inaczej sprawy się mają na jesień. Wówczas mamy drugi rzut miotów małych jeży, mówimy na nie: „jesienne sierotki”. W okolicach końcówki sierpnia, września, one praktycznie nie mają szansy żeby w naturze dorosnąć, przetrwać zimę. Rodzą się za późno i przed nadejściem zimy nie osiągną odpowiedniej wagi, żeby przetrwać okres hibernacji. Wiec wszystkie takie jesienne sierotki powinny trafić do ośrodka rehabilitacji, tam pozostać do wiosny i dopiero wtedy wrócić na wolność.
Czyli – podsumowując: kiedy znajdujemy małego jeżyka, który jest w gnieździe, to obserwujemy gniazdo, bo mama może wrócić. Jeśli nie wraca – dopiero podejmujemy interwencję – czyli najlepiej dzwonimy do „Ostoi”. Jeżeli znajdziemy jeżyka poza gniazdem, przeszukujemy teren, w poszukiwaniu kolejnych, a także kontaktujemy się z Ostoją, żeby sprawdzić czy nasza interwencja jest potrzebna, czy nie. A „jesienne sierotki” zawsze powinny trafiać do waszego ośrodka.
Tak, zgadza się. Natomiast teraz, w czerwcu i lipcu, pojedynczy, zagubiony mały jeżyk najczęściej będzie musiał trafić pod opiekę człowieka. I wtedy pierwsza pomoc, jakiej każdy może udzielić, to jest przede wszystkim dogrzanie zwierzęcia, czyli zapewnienie mu ciepłego schronienia. Można włożyć do przygotowanego legowiska butelkę z ciepłą wodą owiniętą w ręcznik, żeby jeż mógł złapać prawidłową temperaturę. Może być odwodniony, więc podstawa to wstawienie do legowiska miseczki z wodą. A później, oczywiście – kontakt z naszym ośrodkiem.
Czy możemy zabrać do domu jeża żeby mu pomóc, czy trzeba zawozić go do ośrodka, takiego jak wasz?
Na pewno pierwszej pomocy możemy udzielić w domu, ale stałe przetrzymywanie takiego zwierzaka jest zabronione przez przepisy prawa. Jeże europejskie to są zwierzęta pod ochroną gatunkową. Trzeba też pamiętać, że te małe jeżyki, chociaż są bardzo urocze, nadal są dzikimi zwierzętami i ich miejsce jest w naturze. A my – przetrzymując je w domu, możemy nauczyć ich rzeczy, które potem powrót do natury im uniemożliwią. Czyli – wszelkie kontakty z psami, kontakt z człowiekiem, to wszystko zaburza naturalne odruchy obronne, które umożliwią im potem przetrwanie. Bo przecież my, ludzie, jesteśmy dla nich potencjalnym zagrożeniem. Okres niemowlęcy, jak to pan określił, jest specyficzny – zwierzęta muszą być pod ludzką opieką, ale później, kiedy już samodzielnie zaczynają pobierać i zdobywać pokarm, powinny wrócić do środowiska, i z naszego ośrodka są wówczas wypuszczane.
Będąc w „Ostoi” też mają kontakt z człowiekiem.
Trzymamy je w wolierach, gdzie kontakt z człowiekiem jest sprowadzony do minimum. Chcemy, żeby po pobycie w ośrodku ponownie stały się dzikie.
Czyli: jeśli brać jeża do domu, to tylko po to,żeby ratować mu skórę.
Tak, i jest jedna, bardzo ważna sprawa. Absolutnie pod żadnym pozorem nie wolno im podawać krowiego mleka. To jest taki odruch: małe zwierzątko, to pewnie pije mleczko. Tymczasem krowie mleko i wszystkie inne produkty, które mają wysoką zawartość laktozy, mogą im bardzo zaszkodzić, a nawet uśmiercić. Jeże laktozy nie trawią, mleko zaczyna fermentować w ich jelitach, to doprowadza do ostrego stanu zapalnego jelit, i często do śmierci. Można oczywiście dzwonić do naszego ośrodka, dowiedzieć się czym je karmić, żeby nie zaszkodzić.
I nie wbijać im jabłuszek w kolce, jak to jest zazwyczaj w kreskówkach…
Tak, są pewne stereotypy, które utrwalają się „dzięki” bajkom. Dlatego potrzebna jest edukacja. Ale to się też powoli zmienia… Jeże żywią się przede wszystkim owadami.
Jakie są zagrożenia dla jeży, które żyją w sąsiedztwie człowieka?
Ogólnie rzecz biorąc jeże mają dość ciężko z nami, ludźmi. Nie dość, że zabieramy im naturalne tereny pod nasze osiedla, budujemy drogi, które utrudniają lub wręcz uniemożliwiają im wędrówkę. Nasze ścieżki coraz częściej się krzyżują. Zresztą to widać na drogach… Każdy chyba z nas widział rozjechanego, martwego jeża. To jest wielka tragedia. Musimy odkupić swoją winę jako ludzie, za to, że zabieramy im naturalne środowisko.
Jak mamy odkupić tę winę?
Jeśli zobaczymy jeża na drodze, to… To jest dość trudna sytuacja, jedziemy autem, musimy zachować ostrożność, nie sprowadzając niebezpieczeństwa na siebie, ale jeśli jest taka możliwość, warto się zatrzymać. Jeśli to jest jeż zdrowy, który normalnie chodzi, można go przenieść dalej w tym samym kierunku, w którym się przemieszcza. Jeśli to jest jeż potrącony, ale nadal żyje, to jak najszybciej trzeba go dotransportować do lekarza weterynarii. Pomoc musi być wówczas szybka.
Samochody. To nie jedyny problem jeży.
Kolejny to psy. Jeśli biegają bez kagańca, dość często się zdarza, że jeża znajdą. Nie do końca wiedzą, co to jest, ale próbują go złapać, przenieść, często przebijają skórę, przy wysokich temperaturach prowadzi to do bardzo rozległych, ciężko gojących się ran, i tutaj też jedyna pomoc to opieka weterynaryjna, codzienna pielęgnacja. Dość często udaje się takiego jeża uratować, ale jest to ciężka i długa praca. Jeż wówczas przez miesiąc, półtora musi być pod opieka ośrodka.
To jasne – jak widzimy rannego jeża, trzeba mu udzielić pomocy, więc najlepiej od razu dzwonić do „Ostoi”, i tam dowiadywać się, jak to zrobić, i gdzie go przetransportować. Ale jest jeszcze jeden temat do omówienia. Nie mam teraz na myśli sytuacji kryzysowej, tylko taką, w której chcemy by jeże zamieszkały w naszym ogrodzie. To też rodzaj odkupienia winy, o której pani mówiła, próba zrekompensowania im utraty w pełni naturalnego środowiska. Jak zaprosić jeża do ogrodu?
Na pewno jeżom sprzyjają ogrody bardziej naturalne, gdzie mamy zakrzewienia. Ogród z rozległym, równo przystrzyżonym trawnikiem i pojedynczymi drzewkami – takiego raczej jeż nie wybierze na swój dom. Warto, i nie dotyczy to tylko jeży, ale też innych zwierząt, szczególnie w okresie suszy, wystawić wodę. Teraz, w czasie suszy bardzo brakuje jej wszystkim zwierzętom. Więc warto wystawiać miski z wodą gdzieś w ogrodzie. Zwierzaki szybko się nauczą, że ta woda tam zawsze jest i zaczną z niej korzystać. Kolejna sprawa, związana z obecnością jeży w ogrodzie: bądźmy ostrożni przy wszelkich pracach ogrodowych. Jeśli jeż się pojawi w naszym ogrodzie, pamiętajmy że w okresie wiosennym i późnej jesieni będzie sobie budował gniazdo. Jeże lubią różne miejsca – kompostowniki, zgłębienia wchodzące pod dom, nieszczelności – i wykorzystują je. Jedną z przyczyn bardzo rozległych obrażeń może być kontakt z podkaszarką. Jeśli jej używamy, i nie zwrócimy uwagi na jeża, to często możemy spowodować mu wielką krzywdę. Pamiętajmy, że jeże nie uciekają tylko zamierają w bezruchu gdy zbliża się jakieś zagrożenie. Żyłka podkaszarki jest dla nich czymś bardzo groźnym.
Wracając zaś do przygotowania ogrodu dla jeży: można pozostawić zwykłą stertę gałęzi w nadziei, że zabudują sobie w niej gniazdo.
Jak najbardziej. Warto na jesień zostawić w ogrodzie trochę „bałaganu”, można w ten sposób stworzyć im dogodne warunki. Nawet jeśli wystawimy specjalny domek dla jeży, to bardzo często zdarza się tak, że one wybierają, tuż obok domku, bardziej naturalne środowisko – liście, gałęzie, i zrobią wszystko to po swojemu.
Wszystko żeby móc potem obserwować to piękne dzikie zwierzę.
Tak, żeby móc od czasu do czasu dyskretnie je obserwować, ale zbytnio nie ingerować w sprawy, które rządzą się swoimi, naturalnymi, prawami.
***
Znalazłeś jeża i nie masz pewności, co powinieneś zrobić? Zadzwoń do Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja” – nr tel. 606 907 740.
***
Artykuł powstał w ramach projektu „Rok w Przyrodzie” Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt OSTOJA dofinansowanego z środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku.