Styczeń – marzec to czas, kiedy możesz już napotkać młode, nielotne sowy. Przede wszystkim puszczyki. Przy dobrym, tzw. mysim roku, czyli zasobnym w pokarm dla sów płomykówki mogą wyprowadzać 2-3 lęgi w roku. Spotkanie młodej płomykówki w listopadzie czy grudniu nie jest wówczas dużym zaskoczeniem dla ornitologów. Jedne gatunki szybciej, inne później przystępują do lęgów. Każdy rok może być inny, bo wpływ na to ma choćby zmienność sezonowa, czyli czy zima była długa, śnieżna i mroźna czy raczej przypominała tylko chłodną jesień.

Sowy to niezwykła grupa ptaków – wyspecjalizowana, doskonale przystosowana do trybu życia, jaki prowadzą, warunków i siedlisk, które zajmują. Również przed drapieżnikami bronią się różnymi metodami. Mają bogaty repertuar odstraszania, udawania, że są kilka razy większe, syczenia, kłapania dziobem, atakowania szponami. Świetnie też wtapiają się w otoczenie i to nie tylko dzięki krytycznemu (maskującemu) ubarwieniu, ale też zachowaniu. Mrużeniu oczu, by w świetle nie błyszczała gałka oczna. Nieruchomej i udającej np. konar sylwetce ciała. To tylko część zachowań. Ważnym elementem jest też strategia obronna młodych ptaków, która bywa zgubna, gdy pojawi się człowiek… A na czym ona polega?
Sowy, jako nielotne jeszcze osobniki, opuszczają miejsce, w którym się wykluły. Pojawienie się w dziupli czy gnieździe drapieżnika naziemnego czy ptaka z dużym prawdopodobieństwem skończyłoby się tym, że młode z lęgu by zginęły. Jeśli nie wszystkie od razu, to inteligentny drapieżnik wracałby po kolejne kąski. Dlatego właśnie młode wychodzą z miejsca gniazdowania i rozchodzą się. Są puchatą kulką, nieporadne, ćwiczą mięśnie skrzydeł. Poznają świat i zagrożenia. W tej nieporadności i nauce samodzielności normalną sytuacją jest, że upadają z konarów. Zwłaszcza, gdy przeskakują z gałęzi na gałąź, podlatują lub, gdy wieje silny wiat, pada deszcz, jest burza. Spadając łapią się gałęzi i liści, by zamortyzować upadek. Kiedy już spadną i nic złego podczas tegoż upadku im się nie przytrafiło, potrafią wrócić na drzewo. Po to mają silny dziób, szpony, by wspinać się po pniu drzewa. Niekoniecznie od razu to zrobią, bo przecież poznanie świata z ziemi też jest ciekawe i zajmuje czas. Mogą tu też nocować (co nie jest już tak bezpieczne) ale ciągle są pod bacznym okiem matki. Są tam też karmione.

Jeśli napotkasz takiego podlota – sprawdź czy jest zdrowy, czy nie jest połamany, nie krwawi. Rozejrzyj się czy w okolicy nie ma martwego dorosłego osobnika (rodzica lub rodziców). Wówczas trzeba interweniować. Jeśli młody jest zdrowy, odstaw go na drzewo. Jak to zrobić?

O tym jest spot edukacyjny Stowarzyszenia Ochrony Sów, z którym współpracujemy.

Obejrzysz go tutaj.

Wspólnie edukujemy, łączymy wykradzione podloty z ich rodzinami – o ile oczywiście wiemy, skąd zostały zabrane. Do tego potrzebna jest zarówno wiedza, jak i doświadczenie. W tym sezonie wspieramy Stowarzyszenie również w ramach realizowanego przez nich projektu „Ochrona czynna sów krajobrazu rolniczego” dofinansowanego przez WFOŚiGW w Gdańsku. Dzięki temu kolejne dwa podloty puszczyków są pod opieką ptaków, a nie są odchowywane w Ostoi. To bardzo ważne dla ich prawidłowego rozwoju fizyczno-psychicznego oraz nauki życia, unikania zagrożeń, zdobywania pokarmu.

Dlatego zapamiętaj:

Grafika: Maja Stawika i Ewelina Kurach

Spotkanie z podlotem sowy.